czwartek, 10 lutego 2011

Były sobie kolczyki....i dziecko je pożarło :D








TOFIKI
  

Były, były i wybyły ;) do mojej siostry, która dzielnie czkała na dostawę ;) i dostawa dojechała niedawno, bo wczoraj. Kawkowałyśmy i pogadałyśmy...ech cudowna chwila relaksu... :)))
Obiecywałam...obiecywałam i słowa dotrzymałam. Kolejny zestaw biżuterii został wręczony. Mam nadzieję, że kolczyki będą się dobrze nosiły. Jedne z nich po prostu musiałam nazwać :)))...jak nic kojarzyły mi się ze słodyczami...te kolory...Wyglądają jak tofi, albo lody waniliowe, śmietankowe i kawowe...mniam mniam...smakowite :P :D 
Tak smakowite są te moje kolczyki, że moja chrześnica (kochane ponad roczne Maleństwo) od razu degustuje jak je dostanie w swoje małe rączki. No cóż dziecko musi wiedzieć czy kolczyki cioci są rzeczywiście dobre...w dosłownym znaczeniu tego słowa. Moja nowo wykonana biżuteria przechodzi tym sposobem testy odporności na przeżuwanie :)

























3 komentarze:

Unknown pisze...

ojej...dobrze, że jej się nic nie stało:) a kolczyki robisz sliczne.Aż żałuję, że nie mogę nosić...

Monic pisze...

Nic się nie stało małej głodomorri ;)
Poznaje świat...więc podotyka...pożuje...a że nie smakowało za dobrze to wypluje.
:)dziękuje, ciesze się, że się podobają.

nasze misz-masze pisze...

dobre :)
to prawda, że maluszki lubią pchać najdziwniejsze rzeczy do buzi :) do tej pory szyjąc "kakusie" - maskotki (młodsza ma 2,5roku) zastanawiam się, czy jest coś co może oderwać i konsumować i ewentualnie przetrawić :))))
A kolczyki...śliczne!